niedziela, 17 grudnia 2006

Kornik Drukarz

A ja jestem prosze Pana na zakrecie. Oczekiwania, wyobrazenia i …rzeczywistosc. Rozdzwiek. Ludzie daja mi rady, dzieki ktorym odniose sukces. Czuje sie jak aktor na scenie. Moze i to dobrze, bo zawsze o tym marzylam, a mama mawiala: Bedziesz jezdzic w wozie aktorskim po roznych miescinach jak Cygan. I skutecznie obrzydzila mi te profesje. Wobrazalam sobie wtedy polokragle wozy cyganskie, przypominajace troche dylizanse z westernow o Zebie McEjnie, zaprzezone do koni obolalaych, wyczerpanych ciaglymi zmianami, pomimo ze zmiana nie pasowala do tych zwierzat, bo oczy mialy zabarykadowane czarnymi klapkami. Widzialam ciemnych Cyganow-Aktorow beztroskich, rozbawionych, radosnych, rozesmianych, wolnych, niedbajacych o wyglad, o opinie, niedyplomatycznych, nieeleganckich. Cyganie-Aktorzy, everymeni , ktorzy sami wybieraja swoje role, moga pozwolic sobie na bycie wszystkim – Hamletem, Makbetem, zebrakiem, pijakiem, krolem, prezesem, poeta, mama, tata.

Ja natomisat idac za radami otaczajacych mnie osob powinnam byc kornikiem drukarzem - Ips typographus' L. Chrzaszczem, ktory oprocz czerpania zadowolenia ze zdobywania pozywienia przez atak na swierki i inne drzewostany o niczym innym nie musi myslec. Aby osiagnac succsess badz jak kornik drukarz: samotny, niezalezny, wytrawaly, natretny – goal-oriented. Pamietaj aby nie zmieniac zdania, bo wyjdziesz na niezdecydowanego dzieciaka. Wykazujac sie dyplomacja, idz z pradem. Zachowaj egoizm, kochajac wszystkich. Nie obarczaj klopotami innych, bo inni moga sie wkurzyc, zniecierpliwic i odejsc. Badz buddysta, a najlepiej energetycznym ateista, bo to trendy, a poza tym brzmi powaznie, malo abstarkcyjnie, naukowo.. Badz elegancki. Poczuj smak mody Bauhaus i wielkiego kosmopolitycznego swiata. Lubuj sie w ogladaniu telewizyjnej papki przed zasnieciem. Zapamietaj: American Pie to nie strata czasu – to relaks. Czy pamietam jeszcze, ze lubilam Bardiniego. Ale za co? Po godzinach pracy nie probuj wytezac umyslu na zrozumienie “szrinkowatych” filmow Bergmana. A ja mysle wszedzie. I rzeczywiscie jak kornik drukarz jestem natretna. Analizuje, czepiam sie zachowan, powiedzen i mysli jak rzep psiego ogona. Nie rozkrecam interesu i nie zarabiam nawet 40 tysiecy dolarow rocznie. Nie jestem successful. Oczekiwania czy rzeczywistosc – jak ta zaba: byc piekna czy madra? Nie moge sie zdecydowac. Diagnoza. Osobowosc wieloraka. Rozkapryszona jedynaczka. Komunistka. A ja jestem prosze Pana na zakrecie.

sobota, 25 listopada 2006

Miedzynarodowa linia zmiany daty

Dotychczas nie wiedzialam, ze jest cos tak osobliwego jak miedzynarodowa linia zmiany daty. Na wschod od niej data jest o jedna dobe mniejsza niz na zachod. Dlatego przy jej przekraczaniu ze wschodu dodaje sie jeden dzien (powtarza sie te sama date w kalendarzu), a w przeciwnym kierunku - opuszcza sie go (pomija jedna date). Zastanawiam sie teraz. Czy jestem starej daty? Czy nie przystaje do bauhausowsko- nowoczesnego swiata? Czy zostalam w fazie poznego rokkokoko? A moze wygnano mnie na wschod od miedzynarodowej linii zmiany daty? Niedawno kolezanka mowila o mnie innej kolezance: Coz sie dziwic, ze jej maz jest niezadowolony, nie ma ugotowane jak nalezy, a jedzenia nie kladzie mu przed twarz. Czepia sie, bo ona nie potrafi wobec niego postepowac dyplomatycznie. To byla jej diagnoza naszych rodzinnych sprzeczek, ktore przeniosly sie na towarzyskie salony. Rozwazalismy, nie ukrywajac naszego niezadowolenia i dzielacych nas pogladow przed przyjaciolmi czym jest feminizm, niezaleznosc, poczucie wolnosci, zycie rodzinne, obowiazki zony, obowiazki meza. Pragmatycznie: przez zoladek do wolnosci nie miesci sie w moim kanonie oczekiwan i refleksji na temat zycia w rodzinie. Zastanawiam sie dlaczego mam sie bawic w dyplomate na placowce skoro moj maz to bliska mi osoba, z ktora chce rozmawiac otwarcie – o tym co mnie boli, co mi nie pasuje, co mnie drazni i co mi sie podoba. Czy deklaracja przyjazni nie zobowiazuje do czegos? Do szczerosci? Do przekraczania seksistowskich podzialow? Do przyznania, ze oprocz gatunku kobieta i mezczyna jest gatunek: czlowiek? Nie niewolnik. Nie maszyna do robienia pieniedzy. Nie maszyna do nieplakania. Nie maszyna do odpowiedzialnosci. Nie maszyna do robienia dzieci i karmienia najpierw jedrnymi, mlodymi, sexy, gladziukimi piersiatkami, a pozniej oferowanymi, sflaczalymi, niechcianymi juz cycami? Czy milosc nie zobowiazuje do przyznania sie, ze jestem androgeniczna: andras i gyne w jednym, niechichota, chichota, beksa, bokserka, rozwrzeszczana baba z jajami, homo sapiens, skomlacym pieseczkiem, romantyczna naiwniaczka, sepleniaca dziecinka, wygnana przez zaradnych i silnych mezow oraz przykladne i zadbane zony na wschod od Edenu na miedzynarodowej linii zmiany daty, tylko dlatego, ze jestem w tyle z zasadami dyplomacji damsko-meskiej.