piątek, 14 sierpnia 2009

Rozważania o emocjach

Moja córka przeszła w tym tygodniu do starszej grupy przedszkolnej. Grupa ta uznawana jest już za poważną, w której wykładane będą podstawy arytmetyki, lingwistyki oraz psychologii. Opiekunowie obiecują: “we promise to provide a nurturing, flexible and calm atmosphere where hugs are freely given, self-concept enhanced, self-respect and respect for others is established, independence encouraged and expectations are clear”. Przytulanie i otwarte wyrażanie pozytywnych emocji jest więc na porządku dziennym.

Zatem co to są emocje? Spróbuję odpowiedzieć na pytanie kierując się własnym ich doświadczaniem. Emocje są podstawowym mechanizmem, który umożliwia poruszanie się w rzeczywistości, są drogowskazem w poznawaniu siebie i rozwijaniu samoświadomości – a to wszystko przynosi nam poczucie bezpiecześstwa i kontroli nad własnymi poczynaniami. Są jak woda i pożywienie, które trzymają nas przy życiu i napędzają do działania. Właściwie to nie pamiętam z mojego dzieciństwa takiej szkoły, która uczyłaby mnie na temat emocji – czym są, jak je wyrażać, jaką mają wartość, co z nimi robić kiedy się pojawiają, do czego są potrzebne. O emocjach się nie mówiło i radzić sobie z nimi trzeba było na własną rękę. Pamiętam natomiast że suma kątow trójkąta wynosi 180 stopni i że Reymont napisał „Chłopów”. Rodzice nauczyli mnie na swój własny sposób jak radzić sobie z poszczególnymi uczuciami – jak boli, „no już dobrze dobrze, to nic zaraz przejdzie”, jak jestem podekscytowana, „muszę się trochę uspokoić i pozbierać”, jak zakochana to też „jakiś wymysł wieku nastoletniego”, jak radosna „no to fajnie”. Słyszałam też podejście typu (to już nie od moich rodzicow :-)) „no i z czego się tak cieszysz”, wypowiadane z pogardą. Emocje są trochę pomijane, traktowane po macoszemu, bo właściwie to co się liczy, bo jest namacalne, łatwe do sklasyfikowania i osądzenia to zachowanie, czyli reakcja na te uczucia. Uczucia mogą żenowac, związane są bowiem ze sferą naszej intymności, której chronimy albo którą ignorujemy z różnych powodów. Mogą być dla niektórych oznaką slabości, ponieważ silny czlowiek nie pokazuje co czuje, znaczy to gra w gry., itd, itd. Uczucia są zintelektualizowane, przekazywane w racjonalny sposób, podczas gdy nie mają one absolutnie żadnego intelektualnego znaczenia. Uczucia mają być doświadczane, akceptowane i wyrażane, a nie analizowane.

Wreszcie emocje nie są dobre ani złe, to znaczy, nie czynią mnie dobrym lub złym czlowiekiem, silnym lub słabym, one po prostu są (z wielu powodow u homo sapiens). Emocje i intelekt to dwie odrębne sprawy i wysiłki, aby zinterpretować czy analizować intelektualne znacznie emocji jest bezsensowne. Jeżeli czuję wstyd nie znaczy to, że powinnam się siebie wstydzić. Emocje nie zawsze są odzwierciedleniem rzeczywistości, ale zawsze są prawdziwe, nie można bowiem powiedzieć sobie: „jestem zdenerwowana, pewnie wymyślam sobie, że jestem zdenerwowana”. To że jestem zdenerwowana jest faktem, natomiast to że może nie być ku temu powodów, to inna sprawa. Akceptacja i doświadczanie uczuć to akceptacja i doświadczania siebie - tym kim jestem. Akceptacja, doświadczanie i świadomość uczuć pozytywnych, takich jak radość, milość, zadowolenie, bez intelektualnej ich analizy pomagają mi istnieć w danej chwili, być obecną; natomiast akceptacja, doświadczanie i świadomość uczuć negatywnych, takich jak zlość, zazdrość, poczucie winy może powstrzymać mnie od spotęgowania sytuacji; mogą też przypomnieć mi, że jestem czlowiekiem – mam takie a nie inne uczucia i to jest w porządku, bez generowania niepotrzebnego poczucia winy czy niepożądanej reakcji. Blokada uczuć spowodowana strachem ich doświadczania powoduje, że czuję się zniewolona, zamknięta w pułapce nieświadomości i lęku. Ja traktuję to jak czerwone światło, które sygnalizuje mi, że powinnam się pozbierać i wyzdrowieć, bo może to doprowadzić do niezdrowych sytuacji.

Bardzo ważne jest, aby nauczyć się radzenia z uczuciami. Z emocjami jest jak z oddychaniem: wdychamy je i dlatego musimy je wydychać. Wyborazmy sobie beczkę z wodą, która jest już pełna, a my wciąż próbujemy ją przykryć wiekiem mając nadzieję, że uporamy się z nadmiarem wody. Niestety beczka nie wytrzymuje cisnienia i woda wycieka bokami. Z uczuciami jest tak, że mogż wyciekać w najmniej odpowiednim momencie i w najmniej pożądany sposób. Najlepszym sposobem dla mnie na wydychanie jest szczera rozmowa z innym czlowiekiem, który akceptuje mnie taką jaką jestem. Ta nieosądzająca atmosfera dyskusji powoduje, że czuję się komfortowo z moim uczuciami, które wypowiadane gdzieś uchodzą, lagodnieją, rozpraszają się i motywują do działania.
Mam również sposób na nietworzenie negatywnych emocji poprzez sposób myślenia. Siła myśli jest ogromna. Sama świadomość i kontrola myśli, samo wypowiadanie pewnych słów może wpłynąc na moje uczucia i uczucia innych. Kiedy używam pesymistycznych słów zachowuję się w ten sposób, i odwrotnie, kiedy używam konstruktywnych słów, wypełnionych radościa czuję się dobrze, oddycham i Ci wokól mnie też są zadowoleni. To jest genialny mechaniz, według którego staram sie BYĆ.

Brak komentarzy: